wtorek, 12 maja 2015

~Rozdział 11

     Czas zacząć grę?

*Ellington POV
Nie wiem czy dobrze zrobiłem, nie wiem kompletnie czy to dobra decyzja ale moje serce ciągnie tylko Rydel. Zostanę przy niej do końca i będziemy razem szczęśliwi, czas zakończyć rozdział z Kelly na dobre, tak to jest to czego teraz potrzebuje. Szybko wyszedłem i udałem się do pokoju blondynki, chciałem zaprosić ją dzisiaj na randkę. Zapukałem i gdy usłyszałem ciche "proszę" wszedłem do środka, szczerze się uśmiechając.
-Hej skarbie, co powiesz dzisiaj na spacer po Hiszpanii i kolacje w jednej z najlepszych knajpek w okolicy?- zapytałem Rydel zamykając ją w niedźwiedzim uścisku.
-Em noo... nie wiem czy to jest dobry pomysł- zaczęła się jąkać.
-Jak to? Co się stało?
-Ja wiem wszystko, wiem, że zastanawiałeś się nad tym czy wybrać mnie czy Kelly. Rocky papla wszystko mi powiedział- odparła cicho, odsuwając się ode mnie.
-Czyli my..
-Tak, to koniec Ell, możesz być teraz z Kelly do woli ja spróbuje natomiast szczęścia przy boku kogoś innego.
-Ale Rydel, ja wybrałem Ciebie, to Ciebie Kocham nie ją.
-Dobre sobie, gdybyś naprawdę mnie kochał nie zastanawiałbyś się którą z nas wybrać- zaczęła krzyczeć i płakać.
-Daj mi to zmienić, proszę Ryd.- powiedziałem padając na kolana
-Nie.. to koniec- powiedziała
-Dlaczego? Mogę to naprawić proszę!
-Umówiłam się już z kimś przepraszam- odparła i weszła do swojej łazienki.
Wyszedłem trzaskając drzwiami. Świetne rozpoczęcie dnia, no po prostu zajebiście.
Pełen złości i smutku wyciągnąłem telefon. Zadzwoniłem pod dobrze mi znany numer i oczekiwałem aż osoba po drugiej stronie słuchawki odbierze.
-Halo?- usłyszałem
-Hej- odparłem
-Hej, czemu dzwonisz?
-Chciałem Ci powiedzieć, że tak.
-Co tak?
-Dajmy sobie jeszcze jedną szansę Kelly
-Ohh nawet nie wiesz Elluś jak się ciesze- odparła
-Ja też, Kocham Cię- powiedziałem i rozłączyłem się.

*Rosie POV
-CIĘCIE! ŚWIETNA ROBOTA! TERAZ PRZERWA!- usłyszałam głos reżysera wydobywający się z megafonu.
Po skończonej kolejnej scenie najszybciej jak się dało wybiegłam do garderoby, Znowu to samo, kolejna nakręcona scena, bieg do garderoby i płacz. Nie mogę o tym wszystkim zapomnieć, kocham go a on robi mi takie świństwo. Co ja mu takiego zrobiłam, że teraz całuje się z Laurą Marano? Nagle zaczął dzwonić mój telefon, kolejny już raz dzisiaj był to Ross. Chciałam odrzucić ale coś mi na to nie pozwoliło. Niespodziewanie odebrałam telefon.
-Czego?-warknęłam
-Rosie odebrałaś, martwiłem się o Ciebie- krzyknął
-Dobre sobie, a jak tam twoja Laurunia co?- odparłam
-To nie tak. Daj mi to wytłumaczyć, To wszystko jest ustawiane, to wymyślił nasz menager aby zdobyć rozgłos.
-Takie bajeczki to wciskaj komuś innemu, nie dzwoń- rozłączyłam się i znowu zaczęłam płakać, A co jeśli on mówi prawdę? Może dam mu się wytłumaczyć? Nawet nie dałam mu chwili na opowiedzenie całej tej historii. Chciałam oddzwonić ale coś było nie tak. W ruchomej szafie na ciuchy coś się poruszyło. Światło zaczęło migać, a potem coś zaczęło stukać. Byłam przestraszona.
Czułam się jak w jakimś horrorze. A może mnie tylko wkręcają i zaraz wyskoczy jakiś aktor, piosenkarz krzycząc "Mamy Cię!"? Może to sen i to wszystko się nie wydarzyło?
Przesunęłam się bliżej toaletki, która jako jedyna normalnie oświetlała kawałek przestrzeni przede mną.
-No kogo my tu mamy?- usłyszałam głos z końca pokoju. Ten sam gruby, zachrypnięty głos co w słuchawce.
-Czego ode mnie chcesz?- zapytałam jąkając się
-My tylko pogramy w małą grę. Ty będziesz marionetką a ja będę cie kontrolował i sterował tobą, co ty na to?- powiedział przybliżając się do mnie. Teraz zauważyłam coś czego nie chciałabym nigdy zauważyć. Bandyta w prawej ręcę trzymał broń.
-Co boisz się?- zapytał cynicznie sie uśmiechając.
-Nie- odparłam ale zabrzmiało to nie tak pewnie jak chciałam.
-Widze to w twoich oczach Rosie- powiedział po czym uniósł mój podbródek i przyłożył spluwę do mojej skroni.
-Proszę nie rób tego- wyjąkałam i zamknęłam oczy aby nie widzieć co się właśnie dzieje.
-A co ja z tego będę miał?- zapytał
-Pierdol się popaprańcu!- usłyszałam po czym szybko otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą leżącego na ziemi napastnika i zmartwioną Angel trzymającą w ręce jaką metalową statuetkę.
Szybko wtuliłam się w nią i zaczęłam łkać. Ktoś chciał mnie zabić, ale po co? Dlaczego akurat mnie, czemu to wszystko przytrafia się tylko mnie? Po jakiś kilku minutach reżyser zawołał nas na plan. W miarę się ogarnęłam i ruszyłam do głównego holu wraz z blondynką. Tamtym kolesiem zajeli się ochroniarze, którzy zaprowadzili go przed studio i przekazali w ręcę policji. Mam nadzieję, że to juz koniec wszystkich szantażów.

*Ross POV 
Siedziałem spokojnie razem z braćmi w pokoju moim i Riker'a. Rosie na pewno mi nie wybaczy, co ja narobiłem. Chłopcy ciągle próbują coś do mnie mówić, rozśmieszać mnie a ja kompletnie mam to gdzieś i myślami jestem przy niej. Co robi, jak bardzo cierpi i czy kiedyś mi wybaczy. Wiecie co jest najgorsze? To, że Laura po wywiadzie poprosiła mnie na słówko i opowiedziała, że na prawdę mnie kocha. Co jak co, ale to mną wstrząsnęło. Była tylko i wyłącznie moją przyjaciółką, więc po za ustawką nie było o niczym mowy. Nagle wszyscy usłyszeliśmy telefon Rik'a.
-Halo? Tak. W porządku a tam kotku? Tak też Cię kocham. Co się stało? Ale jak to? Wszystko z nią w porządku?- słyszałem tylko pytania i odpowiedzi starszego brata.
Kiedy usłyszałem "wszystko z nią w porządku" od razu napiąłem mięśnie ze zdenerwowania.
-Co jest?- zapytałem blondyna kiedy odłożył telefon.
-Nie chcesz wiedzieć- powiedział odwracając wzrok
-Mów!- warknąłem.
-Ktoś próbował zabić Rosie, na szczęście Angel w porę weszła do jej garderoby i ogłuszyła napastnika.
-JAK TO KTOŚ PRÓBOWAŁ ZABIĆ ROSIE?!- Krzyknąłem zdenerwowany i smutny.
-Nie wiem, jakiś koleś co ją zastraszał, wiadomo tylko, że dla kogoś pracował.
-Bracie Przepraszam, ten tydzień koncertujcie beze mnie.
-Czemu? Ross?!- podniósł głos widząc że zaczynam się pakować.
-Jadę do LA, muszę się wszystkiego dowiedzieć.- odparłem zdeterminowany.

*Roxy POV

-Jak to go zgarnęli? Jesteś bezużyteczny, on też był. Dopilnuj, żeby nie pisnął żądnego słówka bo nie chcemy skończyć w więzieniu!- krzyknęłam do telefonu.
Nie, nie, nie..to nie może dziać się naprawdę. Wszystko było perfekcyjnie zaplanowane. Nikogo w garderobie miało nie być, jak to się stało? Muszę wymyślić plan B, bo inaczej nic się nie uda. Tak to jest jak się pracuje z takimi niedojdami jak oni wszyscy.
-Ta mała żmija mnie popamięta- powiedziałam sama do siebie patrząc w lusterko wprost na swoje odbicie. Zobaczymy kto wygra te grę.

*****
No kochani wróciłam do was i rozdziały będę dodawać regularnie co dwa/trzy dni! Wyszłam już z zagrożenia z matmy i fizyki, została tylko chemia ale to pikuś, więc można powiedzieć, że znajdę więcej czasu na pisanie tego bloga, jeżeli oczywiście chcecie!:) Oczywiście mam też życie prywatne więc rozdziałów nie będę dodawała w weekendy!;)
Jakoś napisałam, ale ledwo bo straciłam wenę, jednak nie martwcie sie bo dzięki mojej przyjaciółce i jej zachowaniu powróciła, więc bierzemy się do roboty!
Życzę miłego czytania i przepraszam, ze tak późno!
xx Katie!:)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz